wtorek, 29 października 2013

Rozdział 5 "Jesteście parą?"

*Weronika*

Obudziłam się oparta o ramię Jamesa. Jak przyjemnie jest widzieć go od samego rana.
-Dzień dobry.- uśmiechnął się.
-Hej.- wstałam i przeciągnęłam się.
-Wyspana?- również wstał i złożył koc, którym byliśmy przykryci.
-Chyba tak.- ziewnęłam.- Która godzina?
-Hm... 9.15.- spojrzał na zegarek w telefonie.
Dookoła, gdzie tylko nie spojrzeć, leżał popcorn, albo chipsy.
-Pomogę ci posprzątać.- oznajmiłam.
Po chwili usłyszałam ciche stąpanie po schodach. Mój wzrok od razu skierował się w ich stronę. Nagle ukazała się Pam.
-Cześć, nie przeszkadzajcie sobie, ja zeszłam tylko po butelkę wody.-brunetka w koszulce Logana wskazała na kuchnię.
Ja schyliłam się po kilka puszek leżących na podłodze. Potem także skierowałam się do kuchni .
Bez słowa minęłyśmy się z dziewczyną. Wyrzuciłam to, co trzymałam w ręce, a ona złapała przezroczystą butelkę i z powrotem ruszyła na górę. Znów wróciłam do salonu, żeby pomóc Jamesowi posprzątać.

*Pam*

Szybko pokonałam schody i weszłam do pokoju Logana.
-Mam wodę.- pomachałam trzymaną w ręku butelką.
Chłopak, leżący jeszcze w łóżku, wyciągnął ręce w geście prośby. Położyłam się obok niego i podałam mu butelkę. Pocałował mnie w policzek i wyszeptał do ucha "Dziękuję". Przykryłam się miękką kołdrą, przytulając się do jego ciepłego ciała. Ukryłam głowę w jego ramieniu, znów czując zapach tych cudownych perfum, które zawsze doprowadzały mnie do szaleństwa.
-Hej, co jest?- zapytał odkręcając korek od butelki.
Westchnęłam cicho, oplatając się rękami w okół jego boku.
-Nic, tylko mi zimno. Nie zauważyłeś, że jestem w samej koszulce, w dodatku twojej?
-W końcu ci ją dałem.
-Za co bardzo ci dziękuję.
-Wyspałaś się?- odstawił butelkę na szafeczkę.
-Może... Chociaż pewnie pospałabym dłużej, gdyby nie to, że ktoś bardzo głośno zamknął drzwi idąc do łazienki.
-Już cię za to przepraszałem, no przecież przeciąg był.

*Victoria*


Kiedy wstałam od razu skierowałam się do łazienki, a następnie poszłam się do pokoju Carlosa. Siedział na ławce, na balkonie i czekał na mnie. Uchyliłam oszklone "drzwi" i usiadłam obok niego. Bez słowa spojrzał mi głęboko w oczy i namiętnie pocałował.
-Pójdę się ubrać.- powiedziałam, gdy zimny podmuch wiatru przeszył moje ciało.
-Okej.- mruknął i zaczął wpatrywać się w pustą przestrzeń.
Złapałam swoje wczorajsze ubrania, wiszące na krześle. Po chwili przekroczyłam próg dużego, wyłożonego błękitnymi kafelkami pomieszczenia. Przez małe szparki w żaluzji nie przenikały radosne promienie słońca, było jedynie słychać ciche postukiwanie kropli deszczu o dach. Jednym słowem pogoda nie zachwycała. Szybko przebrałam się, umyłam, potem dokładnie rozczesałam włosy i związałam je w wysoki kucyk. Kiedy otworzyłam drzwi przede mną stał mój chłopak. Zeszliśmy razem na dół, gdzie byli już James i Weronika.
-Cześć.- powiedział Carlos jeszcze chrypliwym głosem.
-Hej.- odpowiedzieli jednocześnie, a potem jednocześnie się zaśmiali.

*Logan*

Gdy uwolniłem się w końcu z uścisku Pam, powędrowaliśmy do kuchni. Siedziała tam już prawie cała gromada- Victoria z Carlosem i Weronika z Jamesem. Brakowało już tylko Kendalla. Przysiadłem się do stołu, obok mnie usiadła moja piękna dziewczyna. Po chwili Victoria wstała i skierowała się w stronę blatu. Carlos natomiast poszedł do łazienki, a prawie w tym samym momencie przyszedł wspomniany wcześniej blondyn. Usiadł na przeciwko mnie mówiąc:
-Hej.- i oparł głowę na dłoni.
Brunetka, która przed chwilą wstała, szykowała sobie śniadanie. Nagle przyszedł Latynos, skradając się do swojej dziewczyny i mocno ją przytulając. Ta zaczęła się śmiać, odwróciła się i cmoknęła słodko chłopaka.
-Fuu...- zaczął Kendall.- Musicie się tutaj wymieniać zarazkami?
-Po prostu zazdrościsz.- odparłem.
-Tak, zazdroszczę. Sam zawsze źle trafiam z dziewczynami, tylko wam się poszczęściło.
Po tych słowach Weronika i James jednocześnie spuścili wzrok. Razem z Pam to zauważyłyśmy, a Carlos wskazał ich palcem i zaczął zabawnie poruszać brwiami. Oczywiście nie wytrzymał i powiedział:
-Uuu... Czuję, że coś wisi w powietrzu.
Po tych słowach blondynka siedząca obok naszego kumpla wstała i powiedziała.
-Ja pójdę na chwilę do łazienki.- wyszła z kuchni unikając z kimkolwiek kontakty wzrokowego.
Kiedy zniknęła w głębi domu zapytałem:
-Podoba ci się?- wszyscy spojrzeli się na Jamesa.
Najpierw milczał, wpatrując się w stół, ale po chwili odpowiedział:
-No, tak.- podniósł wzrok i uśmiechnął się.- Zawsze jak ją widzę, to zaczynają mi się pocić ręce, a tętno przyspiesza... Bardzo.
-Uu! James się zakochał!- wykrzyknął Kendall i zaczął się śmiać.
-Jeju, wam nie można nawet nic powiedzieć.- wstał i wyszedł z pomieszczenia.
-Musiałeś?- spojrzałem na niego z pogardą.
-Widać niektórym trudno potrzymać język za zębami.- Pam poczyniła to samo, co ja.
-Em, no wiecie, w końcu trzeba się z nim podroczyć. Pamiętacie, jak Logan zacząłeś się spotykać z Pam?
-No w sumie...- zamyśliłem się.- Ale nie musiałeś się z niego śmiać.
-Oj tam, oj tam. Przejdzie mu, zobaczysz.
-Ej, wiecie gdzie jest James?- usłyszałem po chwili znajomy głos Weroniki, która wyłoniła się zza rogu.
-Pewnie przed domem.- powiedział Carlos.
-Dzięki.- usłyszeliśmy, a potem pojawił się już tylko dźwięk zamykanych drzwi.

*James*

Mam ich już serdecznie dosyć! Przecież ona siedziała w łazience obok, musiała to usłyszeć! Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi.
-Coś się stało?- zapytała niebieskooka blondynka, która usiadła obok mnie.
-A... Nic takiego.- odparłem.
-Ale dziś zimno.- powiedziała, pocierając ręce o siebie, aby je ogrzać.
-Poczekaj chwilkę.- wstałem i wszedłem do domu. Szybko pokonałem schody i wparowałem do swojego pokoju. Otworzyłem szafę, zabrałem jedną ze swoich ulubionych bluz i wróciłem na werandę.
-Proszę.- podałem Weronice ubranie.
-Dziękuję, ale na prawdę nie trzeba. Zaraz wracam do domu.
-Masz ją wziąć, bo się przeziębisz.- powiedziałem znów jak ojciec.
Z uśmiechem przeciągnęła ją przez głowę, a potem poprawiła rękawy.
-Ok, to ja już będę się zbierać. Odprowadzisz mnie?
-Jasne, tylko wezmę klucze.- znów zagłębiłem się we wnętrzu domu.
Już miałem krzyknąć: "Zaraz wracam, idę odprowadzić Weronikę!", ale się powstrzymałem. Nie chcę wysłuchiwać ich "niezbędnych" komentarzy.
-Możemy iść.- otworzyłem przed nią furtkę.
-Na śmierć bym zapomniała!- zawołała nagle.- Dokument!

*Weronika*

Kiedy trzymałam już teczkę z podpisaną umową, James ponownie otworzył przede mną furtkę. Szliśmy powoli po chodniku, towarzystwa dotrzymywał nam wiatr. Mi on nie przeszkadzał, bo chłopak idący koło mnie użyczył mi swoją pachnącą jego perfumami bluzę, z napisem "Free hugs".
-Zamierzasz jeszcze kiedyś tu przyjechać?
-Nie wiem.- utkwiłam wzrok w mijanych kawałkach kostki.- Może...
-Mhm.- mruknął jakby zamyślony.- A podoba ci się tu?
-Bardzo, ale wiesz jak to jest. Skończę studia, zacznę pracować i nie będzie czasu, żeby tu przyjechać. Chciałabym, żeby wakacje trwały na prawdę długo... Ale tak się nigdy nie stanie.
-Oj, ciesz się, że w ogóle tu przyjechałaś.- powiedział, żeby mnie rozweselić.
-A kiedy wasz koncert?- zapytałam, chcąc zmienić temat.
-W tą sobotę, czyli w tym tygodniu zaczniemy przygotowania.
Tylko im pozazdrościć. Mają talent, pieniądze i miliony fanów. Też bym tak chciała.
-A tak w ogóle w Polsce mieszkasz z rodzicami?- zapytał nagle.
-Tak, ale planuję kupić jakieś mieszkanie bliżej szkoły...
-Mhm.- kopnął jakiś kamyczek leżący na ziemi.
Nastała cisza. Skończyły się tematy do rozmowy? Nie sądzę... Brunet idący koło mnie też poczuł niezręczność sytuacji i zaczął:
-Chciałabyś gdzieś wyjść?- jego głos brzmiał niepewnie.
-Chętnie ale musiałabym się przebrać, krótkie spodenki się dziś nie nadają.
-Okej, to daj mi swój numer i się umówimy.
Podałam kolejne cyferki swojego numeru, a serce znów przyspieszyło na myśl o spotkaniu.

*James*

Mam jej numer i na dodatek się spotkamy. Jak mi się to udało? Cudem jest, że odważyłem się zagadać. Kiedy staliśmy już przed domem Martyny spojrzałem na moją bluzę, którą pożyczyłem Weronice.
"Free hugs... Hm, co mi szkodzi..."- pomyślałem.
-Można skorzystać?- wskazałem palcem na napis.
Dziewczyna spojrzała na ubranie, a po chwili ze śmiechem powiedziała:
-Tak.- i wyciągnęła ręce w moją stronę.
Jej uścisk... Mógłbym tak stać całe wieki. Gdy odsunęliśmy się od siebie oznajmiła:
-To ja już pójdę, bardzo ci za wszystko dziękuję.- otworzyła furtkę.
-Na prawdę nie ma za co, to dla mnie przyjemność. Zadzwonię później.- odparłem radosnym tonem.
-Okej.- na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
--------
Wracałem dziarskim krokiem do domu, zadowolony ze wszystkich dzisiejszych wydarzeń. Bardzo szybko znalazłem się na swojej posesji.
-Cześć!- zawołałem kładąc kluczyki na półce.
-Hej, a gdzie byłeś?- zza rogu wyłonił się Carlos.
-Na spacerze, coś się stało, że pytasz?
-Przywieźli farbę.- dotknął butem kilku metalowych puszek stojących przy ścianie.
Przez te ostatnie dni zupełnie zapomniałem o remoncie w moim pokoju. Jakieś pół roku temu dostaliśmy ten dom, a pomieszczenia na górze zostały do odświeżenia na koniec.
-Eh... No tak, remont... Zajmę się tym niedługo. A tej farby nie powinno być trochę więcej.
-A... Masz rację, dwa opakowania są w salonie. Ja zaniosę te, które tu stoją.
Latynos wszedł na górę, a ja pomaszerowałem do wskazanego przez kumpla pokoju. Kiedy tylko spojrzałem na kanapę, wycofałem się, dlatego, że Logan z Pam spędzali ze sobą czas na całowaniu się. Po cichu skierowałem się na górę i położyłem u siebie na łóżku. Wziąłem do ręki telefon i nagle pomyślałem:
"Gdzie ja ją zabiorę? Muszę wybrać jakieś fajne miejsce, bo filmy już stają się nudne." Gdy wreszcie wpadłem na dobry pomysł zacząłem stukać w małą klawiaturę.
-Miałabyś ochotę wyjść do restauracji?- brzmiała moja wiadomość.
-Z wielką chęcią.- dostałem odpowiedź błyskawicznie.
-Przyjdę po ciebie o 17.00.- o wiele łatwiej było mi do niej pisać, niż rozmawiać. Chociaż nie byłem, aż tak zestresowany.
-Będę czekać.- chyba przez cały ten czas wpatrywała w komórkę, bo bardzo szybko otrzymałem SMS'a.
A przynajmniej ja tak robiłem. Siedziałem, jak oszołom, nie odrywając wzroku znad ekranu, aby usłyszeć upragniony dźwięk *pip pip*.

*Weronika*

"Tylko w co ja się ubiorę?"- przeszło mi przez myśl, gdy wpatrywałam się w szafę pełną po brzegi.-"Pewnie zabierze mnie do jakiejś wykwintnej restauracji, nie mogę od tak pójść w byle czym."
Chwyciłam więc portfel i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Wychodzę niedługo wracam!- zawołałam, kiedy założyłam buty.
-Okej!- usłyszałam z wnętrza.
-------
Gdy po odwiedzeniu prawie wszystkich sklepów z ciuchami udało mi się znaleźć coś odpowiedniego, wróciłam z powrotem do domu. Powędrowałam do swojego pokoju, powiesiłam sukienkę na wieszaku i włączyłam laptopa. Tradycyjnie weszłam na Facebook'a, a już po chwili napisała do mnie moja siostra- Kinga. (K- Kinga, W- Weronika)
K: Hej, jak tam?
W: Dobrze, a u was?
K: Może być... Opowiadaj co się u ciebie dzieje.
W: Jest super, nie ma co owijać w bawełnę. Poznałam chłopaków i byłam z Jamesem w paru miejscach, a dzisiaj idziemy do restauracji.
K: Jesteście razem?!
W: Nie... Jestem tu zaledwie 4 dni... Jakim sposobem miałabym znaleźć miłość w tak krótkim czasie?
K: A masz się w co ubrać na tą kolację? Bo z tego co wiem, zostawiłaś tą błękitną sukienkę w domu...
W: Jeżeli zniszczysz którąś z moich rzeczy to nie ręczę za siebie... Co ostatnio "pożyczyłaś"?
K: Oj, nic takiego, parę rzeczy i tyle. Oddam w idealnym stanie :D
W: No oczywiście ;D
K: Ok, ja spadam, mama woła. Zadzwoń jak wrócisz.
W: Dobrze, papa :*
Zamknęłam komputer i zeszłam na obiad, na który zawołała mnie ciocia. Po posiłku było już po 14.00. Rozpoczęłam bardzo powolne przygotowania, których pierwszą częścią była długa kąpiel.

*Pam*

Siedziałam z Loganem na kanapie oglądając telewizję, kiedy nagle przybiegł James i zaaferowany wypytywał:
-W co mam się ubrać do restauracji?- zwrócił się do mojego chłopaka.
-Ja bym się ubrał w garnitur, gdybym wychodził na przykład z Pam.- pogładził swoją dłonią moją.-A kogo zaprosiłeś?
-E... No... Ten... Weronikę.- lekko się zarumienił.
-To załóż jeansy i marynarkę.- doradził mu Loggie.
-Dzięki.- popędził jak strzała na górę.
Henderson przysunął się do mnie i lekko pocałował w usta. Ja również zbliżyłam się do niego odwzajemniając pocałunek. Po chwili pojawiła się Victoria, pytając:
-Wiecie gdzie jest Kendall? Miał pomóc Carlosowi...
-Gdzieś wyszedł...- powiedziałam lekko wkurzona. Fajnie, że mogę spędzić trochę czasu z Loganem, odpowiadając na "bardzo istotne" pytania.
-Dzięki... Już wam nie przeszkadzam. - chyba zobaczyła moją minę.
---------
-Może tak dla odmiany przeszlibyśmy się gdzieś?- powiedział, gdy bohaterka jakiegoś beznadziejnego serialu trzymała w ręku pistolet i celowała z niego do mężczyzny w kominiarce.
-Chętnie... A co proponujesz?- mężczyzna z ekranu padł na ziemię jak kłoda, wydając ostatni krzyk.
-Małe ciastko i kawa w tej fajnej kawiarence?- chyba był równie zafascynowany nagłym zwrotem akcji w tym jakże "genialnym" filmie. Oboje sto razy bardziej woleliśmy wysprzątać cały dom, niż oglądać tą tandetę.
-Okej.- jednocześnie ruszyliśmy do przedpokoju, założyliśmy buty i kurtki.

*Victoria*

Wróciłam z powrotem do pokoju Carlosa.
-Kendall wyszedł, ja ci pomogę.- puściłam z uścisku klamkę.
-Ale to jest ciężkie, chociażby ta drabina- oparł się o metalowe stopnie.
-To wyniosę te puszki.- złapałam kilka metalowych pojemników.
-Dobra, a ja pójdę po Jamesa, on też się przyda.
Powoli stąpałam po schodach, a po chwili usłyszałam głos mojego chłopaka:
-Po co się tak wystroiłeś?- zapytał ze śmiechem.
Dalszej części tej rozmowy nie usłyszałam. Kiedy znajdowałam się po raz kolejny w pomieszczeniu należącym do Latynosa, był tam też wspomniany wcześniej brunet. Wziął wszystkie leżące na podłodze pędzle i poszedł z nimi do łazienki.
-Z czego się śmiałeś?- zadałam pytanie.
-James idzie do restauracji z Weroniką...
-No i to jest powód do wyśmiewania? Ty też powinieneś mnie zaprosić!
Chłopak zamyślił się.
-Zabierz mnie gdzieś!- tupnęłam nogą jak małe dziecko.
-No dobra, dobra. Zapraszam cię do...- zrobił przerwę, jakby zapowiadał jakąś gwiazdę.- wesołego miasteczka!
Uśmiechnęłam się z triumfem.
-Ale najpierw muszę to posprzątać.- rozejrzał się dookoła.
Pokój był świeżo po remoncie, wszędzie porozkładane były gazety i opakowania. Schyliłam się po kilka zapełnionych drukiem kartek i w tym samym momencie przyszedł Maslow.
-Są już czyste, gdzie mam je położyć?- pokazał trzymane w ręku pędzle.
-Możesz je zanieść do siebie, bo teraz u ciebie malujemy.
-Okej.- odwrócił się na pięcie i wyszedł.

*Weronika*

Kiedy wyszłam z wanny, chwyciłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Rozczesałam je dokładnie i co chwila zmieniając fryzury, zastanawiając się, którą wybrać.
-Ta? Nie... A ta? Jeszcze gorsza.- gadałam sama do siebie.
Po wielu, bardzo wielu próbach zdecydowałam się na to, aby kosmyki po bokach spiąć, a resztę zostawić rozpuszczoną. W uszy włożyłam małe kolczyki, a oczy pomalowałam. Umyłam zęby, a usta lekko musnęłam błyszczykiem. Po pewnym czasie przekroczyłam próg mojego pokoju. W chwili, gdy znalazłam się bliżej zegarka, zauważyłam, że zegarek wskazywał 14.45.
"Mam jeszcze dużo czasu."- pomyślałam siadając na łóżku, jednocześnie spoglądając na wiszące na przeciwko plakaty.
Znów te same wspomnienia. Zwariowana fanka, która na same słowa "Big Time Rush" rozglądała się dookoła, by dowiedzieć się kto to powiedział. Dziewczyna wariująca na sam dźwięk ich głosów, bądź melodii piosenek. Po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech. Spotykanie chłopaków stało się dla mnie praktycznie codziennością.
-Weronika! Chodź na chwilę!- głos cioci wyrwał mnie z zamyśleń.
-Idę!- szybko zerwałam się z pościeli i zbiegłam na dół.
Kobieta stojąca w korytarzu podała mi słuchawkę, mówiąc:
-Mama dzwoni.
Przyłożyłam telefon do ucha i jak to zawsze robię przechadzałam się rozmawiając.
-Cześć mamo.- zaczęłam.
-Hej kochanie, jak tam?- jej głos jakby lekko się załamywał.
-Dobrze, ale wszystko w porządku?
-Tak, tak. Kinga mówiła, że poznałaś jakiegoś chłopaka.- rozpoczęła inny temat.
-Jej jak zawsze można wszystko powiedzieć.
-Jaki jest? Jesteście parą? Mam nadzieję, że nie używa narkotyków.- zasypywała mnie pytaniami, a na jej ostatnie słowa odpowiedziałam ze śmiechem.
-Nie mamo. Na prawdę nie musisz się o mnie martwić. W końcu jestem już dorosła.
-Ale nadal jesteś moją małą córeczką, bez względu na wiek. Muszę już kończyć. Udanej kolacji.
-Pa!- rozłączyłyśmy się.
Dzięki mojej jakże kochanej siostrzyczce, mama będzie wiedziała o wszystkim. Oddałam cioci telefon i powędrowałam na górę. Jeszcze raz sprawdziłam godzinę 14.51. Ciągłe patrzenie na wyświetlacz bardzo wydłużało czas.
"Czyli aż tak bardzo chcę się z nim spotkać?"- sama zadawałam sobie pytania.
Kiedy tylko pomyślałam o Jamesie przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

-------------------
I jak? Podoba się? Miałam ten rozdział skończyć na kolacji Weroniki i Jamesa, ale przez to byłby strasznie długi.
Proszę, umieszczajcie w komentarzach swoje opinie, bo są dla mnie bardzo przydatne :)

2 komentarze:

  1. wspaniałe , czekam na dalszy rozdział :))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio! Czekamy na next ;)
    W wolnej chwili zapraszamy do nas. Pozdrowienia ;)
    owszystkimioniczym-1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń