wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 2 "Pierwsze spotkanie"

W moim opowiadaniu Weronika będzie rozmawiać często po anigelsku, ale dialogi będą zapisane po polsku.
-----------------
*Weronika*

Ich uśmiechnięte twarze pokazały się jako pierwsze. Byłam w siódmym niebie.
-Cześć.- zaczęłam.
-Hej, zapraszamy do środka.- powiedział James, wskazując wnętrze pokoju.
Studio było bardzo duże. Pokaźna konsola i mnóstwo instrumentów, to przyciągało uwagę w pomieszczeniu. Ciocia powiesiła torbę na haczyku.
-Jestem Weronika.- przedstawiłam się.
-Ja jestem Kendall.- oznajmił jeden z nich.
-Nie musicie się przedstawiać, znam wasze imiona.- uśmiechnęłam się.
Wszyscy odwzajemnili uśmiechy.
-Ok, dziś John się spóźni, więc zaczniemy bez niego, idźcie się przygotować.- odrzekła ciocia.
-To my zaraz przyjdziemy.- oznajmił Logan.
Wyszli ze studia.
-Zdenerwowana?- zapytała ciocia.
-Może troszkę...- zarumieniłam się.
Po chwili wrócili przebrani w inne stroje. Ciocia podała im mikrofony i otworzyła im drzwi do pokoju nagraniowego.
-To od czego zaczynamy?- padło pytanie.
-Może od "Boyfriend"?
-Ok.
Włączyłam radio z podkładem. Następnie usiadłam koło cioci i uważnie przyglądałam się jak chłopaki zaczęli podrygiwać w rytm muzyki. Zaczął Kendall. Reszta tańczyła za nim. Kolejna zwrotka została odśpiewana przez Jamesa. Po chwili piosenka się skończyła, zatrzymałam podkład.
-I jak?
-Było świetnie!- wykrzyknęłam.
Po skończonej próbie do studia wszedł jakiś mężczyzna.
"To pewnie John"- pomyślałam.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.- odpowiedział z uśmiechem.-Ty pewnie jesteś Weronika?
-Tak, to ja, miło mi.
-Mi również.- podał mi rękę.
Pan John poćwiczył jeszcze trochę nad muzyką z chłopakami. Tak właśnie mijał mój pierwszy dzień w Los Angeles.
-----------------
Wybiła 14.00. O tej porze wszyscy szli na obiad. W stołówce było pełno ludzi. Szum głosów przeszkadzał w porozumieniu się z ciocią. W końcu znalazłyśmy odpowiednie miejsce. Znajdowało się na końcu, z dala od hałasów, gdzie ciocia mogła mi wszystko wytłumaczyć.
-John jedzie porozmawiać na temat zbliżającego się koncertu. Ja też muszę z nim jechać.- zaczęła ciocia.- Czy mogłabyś zostać tą godzinkę w studiu i posprzątać?
-Nie ma problemu.- oznajmiłam.-W końcu przyjechałam tu, żeby ci pomóc.
-W razie czego zostawiam ci klucze, gdyby coś miało się przedłużyć.- położyła je na stoliku.
-Ok, nie ma problemu.- przysunęłam kluczyki do siebie.
-Chłopaki zostają. Ustalili pomiędzy sobą, że codziennie któryś będzie ci pomagał przy sprzątaniu. Ciągną losy, czy coś w tym rodzaju.- sięgnęła po widelec i zaczęła przyglądać się dziwnie wyglądającej potrawie, którą podali nam na obiad.
-Ja i sama bym sobie poradziła, ale jak ustalili, to niech tak będzie.- uśmiechnęłam się, a następnie postanowiłam spróbować obiadu.
"Raz kozie śmierć."- pomyślałam.
-----------
Na ogół nie był taki zły, choć oczywiście moja mama gotuje lepiej. Gdy oddałyśmy talerze, drzwi do stołówki otworzyły się z impetem.
-Martyna, chodź, nie ma czasu!- John chwycił ciocię za rękę.
-Jak posprzątasz możesz wracać do domu.- powiedziała, wychodząc już ze stołówki.
-Dobrze, poradzę sobie. Pa!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę studia.
-Pa!- usłyszałam, a po chwili drzwi głośno się zamknęły.
Szłam długimi, krętymi korytarzami w poszukiwaniu schowka.
"Miejmy nadzieję, że nie zgubiłam drogi do studia"- pomyślałam lekko zaniepokojona.
Na całe szczęście znalazłam i schowek, i studio. Postawiłam wszystkie pierdoły wzięte ze schowka na podłodze, oparłam dłonie na biodrach i zaczęłam badawczo przyglądać się pomieszczeniu. Zastanawiałam się od czego zacząć sprzątanie. Postanowiłam umyć podłogę w pokoju nagrań. Zebrałam wszystkie instrumenty i schowałam w pokoju do tego przeznaczonym. Chwyciłam mop i wiadro, a następnie zaczęłam myć podłogę. Po skończeniu tej roboty usłyszałam, że ktoś wszedł do studia.
-Cześć, mam ci dzisiaj pomóc.- powiedział James dość niepewnie.
-Hej, ok.- uśmiechnęłam się bardzo zdenerwowana, ponieważ mój idol miał mi pomóc sprzątać w jego studiu. Dziwna i niezręczna sytuacja. Nagle nasze spojrzenia zetknęły się. Wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi, brązowo-zielonymi oczami. Staliśmy w milczeniu Patrząc się na siebie przez jedną, krótką chwilę, która zdawała się trwać całe wieki. Serce waliło mi jak oszalałe, za to oddech zdawał się zatrzymać. Po chwili James odwrócił głowę, postanowiłam zrobić to samo.
-Musimy posprzątać.- zaczął, a jego głos brzmiał tak, jakby był zdenerwowany.
-Tak, to prawda.- odezwałam się i wtedy zauważyłam, że mój wcale nie brzmi lepiej.
Chwyciłam za szmatkę i zaczęłam bardzo szybko wycierać kurze z półek. Ukradkiem spojrzałam na James'a. Również bardzo szybko wykonywał robotę. Ta dziwna, krótka chwila zmieniła wszystko dzisiejszego dnia.
 Kiedy kurze były już wytarte, postanowiliśmy zająć się pastowaniem podłogi. Atmosfera była już tak gęsta, że nie mogłam wytrzymać i po prostu musiałam się odezwać. Nie ważne co, byle by coś powiedzieć.
-Ładna dziś pogoda, prawda?- w tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-E... No, może być...- w tym momencie na jego ustach pojawił się nikły uśmiech.-To co, ile zostajesz w Los Angeles?
-Do końca sierpnia, potem wracam do Polski.- oboje rozmawialiśmy już pewniej, zdecydowaniej i odważniej.
Przy tej miłej pogawędce sprzatanie upłynęło nam szybciej. Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
-Halo?
-Cześć.- usłyszałam ciocię.- Rozmowa o koncercie nam się przedłuży, więc możesz wracać do domu.
-Ok, już skończyliśmy.
-Dobrze, muszę kończyć. Pa!
-Pa!- rozłączyłam się.
Położyłam telefon z powrotem na półce. Zebrałam wszystkie detergenty i wyszłam ze studia. Podążałam w stronę schowka, gdy nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki. To był James.
-Mam do ciebie pytanie.- przyspieszył, żeby iść obok mnie.- Dałabyś się zaprosić do kawiarni?
-Bardzo chętnie.- uśmiechnęłam się.
 Chłopak przeniósł swoją uwagę na wó  zek woźnego. Po chwili wypchnął go na korytarz.
-Co ty robisz?- obserwowałam jego ruchy z wyraźnym rozbawieniem.
 James wskoczył do środka i zawołał w moją stronę:
-Popchnij mnie!
 Zaśmiałam się krótko i posłusznie rozpędziłam go po korytarzu. Po chwili zamieniliśmy się miejscami i to ja siedziełam w wózku. Śmialiśmy się bez przerwy nawzajem wożąc się po całym studiu.
-No dobra, starczy tego dobrego...- powiedziałam uspokajając się w końcu.
James odstawił wózek na miejsce. Zamknęliśmy za sobą drzwi studia śmiejąc się dalej z tego, co się dzisiaj działo.
-No to jak? Idziemy do kawiarni?- zapytał.
-Mhm.- mruknęłam.
Usiedliśmy przy jednym stoliku, piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Dowiedziałam się o nim bardzo dużo. Po chwili dostałam SMS'a.
"Będę w domu o 17.00
-ciocia"
-Macie już załatwiony koncert.- powiedziałam podnosząc wzrok znad ekranu.
-To dobrze, przyjdziesz?
-Jeżeli bedę mogła... Bardzo bym chciała, ale nie wiem, czy uda mi się kupić bliet.
-Bilet? Przyjechałaś do swojej cioci do Los Angeles, która jest menagerem Big Time Rush i spędzasz z nimi czas w ich studiu i nie wiesz, czy dostaniesz bilet? Postaram się załatwić ci nawet przepustkę za kulisy.
-Bardzo ci dziękuję. Wiesz, chyba muszę już iść.
-Ok, odprowadzę cię, ale pójdziesz dopiero wtedy, jak obiecasz, że jutro też ze mną gdzieś wyjdziesz.
-Z chęcią.- zarumieniłam się.
James otworzył przede mną drzwi kawiarni. Szliśmy cały czas się śmiejąc i rozmawiając. Bardzo szybko pojawił się dom cioci. Zatrzymaliśmy się przy furtce.
-Dziękuję ci za dzisiejszy dzień.- oznajmiłam.
-Nie ma za co.-uśmiechnął się.
Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Serce ponownie biło mi jak oszalałe, pojawiły się też motylki w brzuchu.
-Do zobaczenia jutro.- rzekłam naciskając klamkę.
-Cześć.- pomachał mi na pożegnanie.
Otworzyłam zamek, tym samym spostrzegając, że cioci nie ma. Weszłam po schodach do  "swojego" pokoju. Położyłam się na łóżku i zdałam sobie sprawę, że spędziłam czas z swoim idolem. Przytaczałam sobie wszystkie "pamiętne" momenty, które przyprawiały mnie o miłe dreszcze. Przypomniałam sobie jego brązowo-zielone oczy, które wpatrywały się we mnie przy pierwszym spotkaniu, cudne, ciemno brązowe włosy i piękny uśmiech.
Ze "snu na jawie" wyrwała mi ciocia. Przyszła do mnie i opowiadała, co robiła załatwiając koncert. Potem zjadłyśmy razem kolację i obejrzałyśmy długi film. Za bardzo nie pamiętam o czym był, bo rozmarzyłam się o następnym dniu.
C.D.N.